Kapitalizm mówi, że każdy może stać się bogaty, jeśli tylko będzie miał na siebie dobry pomysł i zabierze się do niego z wielkim oddaniem. Czasem tak jest, a czasem trafiamy na stanowiska, które zwyczajnie nie mają żadnego sensu. Bardzo często nie są potrzebne nikomu, a ich efekty nie mają znaczenia w żadnym aspekcie. Zakład pracy nigdy nie jest miejscem, w którym chcemy być, a jednak wciąż tam pozostajemy. Z humorem i smutkiem poczytaj o tym w książce "Każda praca hańbi. Pozdrowienia z późnego kapitalizmu". Książka ta została napisana przez osobę, która niegdyś była naiwnym studentem socjologii. Naiwnym, bo sądził, że praca jest, jak go uczono, celową i rozumną działalnością człowieka. Nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością, z którą się spotkał. Dookoła niego były jedynie nadmierna władza, taśmowa powtarzalność czynności, eksploatacja i ciągłe specjalizacje, które nie miały żadnego sensu. W prosty sposób można to nazwać kretynizmem, który rozwija się nadzwyczaj dobrze. Jest to zbiór przemyśleń osoby, która przeszła przez różne stanowiska w swoim życiu. Zaczynała od sprzedaży na stoisku z okularami przeciwsłonecznymi, przeszła przez bycie wykładowcą na katolickiej uczelni, aby znaleźć się w korporacyjnym świecie zachodniego kapitału. Opowieść ta, choć smutna, jest też przepełniona gorzkim humorem.